TRWAŁOŚĆ NARKOTYKU
Spływam wywieszony na gałęzi
Serce bije nakręcone
Pragnieniem twojej bliskości
Zużyty mechanizm
Nie trzyma się czasu
Spóźnia w samotności
By spieszyć w twoich ramionach
Rozciąga dni
W abstrakcyjne formy
I wywiesza się na ich tle
Jak na Golgocie
Czekając na zbawienie
Boję się
Że w końcu spadnę
Zsunę się bezwładnie
Zastygnięty
I skończę jak porcelana
Podeptana na kurhanach
Zarośnięta poetyckim żalem
Żaden kalejdoskop
Nie przesłoni tęsknoty
Jeden twój uśmiech
A będzie uzdrowiona dusza moja

