PRZEBUDZENIE

 

Światło razi oczy
Przez zamknięte
Pokryte kurzem powieki

Promienie słońca przebijają się
Przez gęsty kożuch chmur
Grają na oknach, meblach
Na każdym źdźble trawy
Ożywiają akordy barw
Na pejzażach szarości

Czas zmienić pościel
Upraną rozwiesić na sznurku
Na balkonie
Jak żagiel
I podążyć wzrokiem za horyzont
Dalej niż na przeciwległą ścianę pokoju

Przypomnę sobie w końcu
Żeby umyć kubek
Przed kolejną kawą
Nasypać nowej
A nie zaparzać wciąż tych samych fusów

O wschodzie słońca
Równonoc się łamie
A przegniła prokrastynacja
Nawozi pierwsze uniesienie dłoni

Nareszcie wiosna

 

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *